czwartek, 6 marca 2014

2. Opowieść o Lestacie

Tylko 14 wyświetleń? ;_; I tak będę publikować :I
-------------------------
Otworzyłam oczy. Wszystko mnie bolało, a w szczególności szyja… Lestat. Wampir Lestat, stwórca Louisa mnie ugryzł… ale jeśli tak, to dlaczego jeszcze żyję?!
Nie oddychając przekręciłam głowę w bok i drgnęłam gwałtownie przestraszona, gdy zobaczyłam, że leży obok mnie na plecach. Miał zamknięte oczy, chyba spał. Z przerażeniem zauważyłam także, że palce jego lewej ręki trzymają moją prawą dłoń. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić krew szumiąca w uszach. Tak, moje serce zdecydowanie za głośno biło. Aż dziwne, że go nie obudziło. Spróbowałam wysunąć dłoń, jednocześnie uważając, by nie ruszać ręką zbyt mocno, ale był to za silny uścisk.
Nagle poczułam, że jest wolna… tyle, że teraz zasłania mi usta, uniemożliwiając krzyk. Wampir westchnął, gdy panicznie próbowałam oderwać jego palce od twarzy, a chwile później przetoczył się tak, że leżał na mnie, dalej blokując mój krzyk.
- Słuchaj.- odezwał się cicho, podczas gdy w moich oczach pojawiły się łzy z przerażenia. Z mojego gardła wydobył się stłumiony, błagalny jęk.- Ale zanim zaczniesz słuchać, uspokój się, ma chiere.
Dalej zaciskałam palce na jego dłoni, ale przestałam się szarpać. Czułam, jak cała drżę- i bynajmniej nie z powodu zimna wampira. Coś mi jednak mówiło, że gdybym miała nie żyć, to już by mnie zabił.
- To już jakiś postęp.- stwierdził Lestat.- Z wielką chęcią cię teraz uwolnię, ale nie możesz krzyczeć.
Przez chwilę trwałam w bezruchu, a potem, nie umiejąc oderwać przestraszonego wzroku od jego szarych oczu, powoli opuściłam ręce wzdłuż ciała. Wampir odsunął dłoń od moich ust, po czym, ku mojemu przerażeniu, dotknął pacami ran na szyi. Mój oddech urwał się i zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć co robi.
- Les… tat…- wyszeptałam przerażona zarówno nim samym, jak i jego spokojem.- Wampir Lestat… istnieje… to nie był wymysł autora… a Louis? Armand? Kim w takim razie jest Anne Rice?
- Ćśś.- uciszył mnie. Przez chwilę żadne z nas się nie ruszało, a potem położył głowę na moją klatkę piersiową. Jego usta były daleko od szyi, ale i tak straciłam oddech, sparaliżowana strachem.
- Oddychaj, oddychaj.- usłyszałam szept.
- Co ty… robisz?- spytałam jeszcze ciszej od niego, ledwie dosłyszalnie, dalej mając zamknięte oczy i oczekując ugryzienia.
- Jestem zmęczony.
Przetoczył się w bok, lądując na poprzednim miejscu.
- Po prostu zmęczony.- wyczuwałam w jego głosie ból, czy tylko mi się wydawało?
Leżał nieruchomo i dopiero po kilku minutach łoże zaczęło się uginać, gdy zmieniał pozycję. Gdy znów nastała cisza, przerywana moim oddechem, doszłam do wniosku, że prawdopodobnie leży bokiem, obserwując, co robię.
- Obróć się i spójrz na mnie.
Gwałtownie pokręciłam głową, nie otwierając oczu.
- Nie.- udało mi siłę wydusić to jedno słowo. Mimo, że bałam się, co mi zrobi, gdy nie będę wykonywać jego poleceń, byłam pewna, że lepiej będzie nie patrzeć już w te hipnotyzujące oczy.
- Nic ci nie zrobię. Nie mam zamiaru cię zabić. Gdybym chciał, zabiłbym cię w
- A… gryźć?- spytałam prawie wbrew woli- i -również wbrew niej- obróciłam się w jego stronę. Wampir odwzajemnił spojrzenie. To oraz jego milczenie odebrałam jako odpowiedź. Gwałtownie szarpnęłam się do tyłu, prawie spadając z łóżka. Prawie: Lestat złapał mnie i zanim się spostrzegłam leżał na mnie, nadgarstki przyciskając po obu stronach mojej głowy. Wrzasnęłam mimo, że wiedziałam, że nikt mnie nie usłyszy, a wampir, słysząc przenikliwy wrzask, skrzywił się. Skrzyżował nasze spojrzenia, sprawiając, że natychmiast ucichłam.
- Będę gryzł, masz rację. Tyle, że dla kogoś, kto wie ,co robię i najlepiej gdy się nie rusza, to prawie nie boli.
- Prawie.- powtórzyłam drżącym głosem.- A „prawie” robi wielką różnicę.
- Bez przesady.- mruknął, znów opadając obok. Z powrotem zamknęłam oczy, tym bardziej, że Lestat chwycił moja dłoń, zbliżając ją do swoich ust.
- Nie…- wyszeptałam, czując, jak kły dotykają skóry.- Nie!- szarpnęłam się, ale uścisk był żelazny. W tej samej chwili ugryzł. Pisnęłam z bólu, wyginając ciało w łuk i ponowiłam próby wyrwania ręki.- Lestat, proszę…- jęknęłam, zmuszona do obserwacji wampira. Przyciskał ręką mój nadgarstek do ust, leżąc na plecach. Miał zamknięte oczy.
- Przestań…- próbowałam wyrwać rękę, ale, gdy poczułam jeszcze mocniejszy ból, zastanowiłam się.
„ Nie ruszaj się” powiedziałam sobie w myślach „Uwierz jego słowom, że to mniej boli”
Tylko dlaczego chce mnie zostawić przy życiu?!- to pytanie tłukło się w głowie przez cały czas.
Spróbowałam się rozluźnić, dalej obserwując wampira. Musiał wyczuć zmianę w moim zachowaniu, bo przestał więzić mój nadgarstek, teraz jedynie dociskał do swoich ust.
- Proszę, dość już…- poczułam się słabo i bynajmniej zaniepokoiło mnie to. Lestat drugą ręką sięgną za siebie, a gdy tam spojrzałam, zobaczyłam, że błądzi palcami po szafce nocnej. W końcu złapał stojące tam szkło na wino i podniósł lekko moją rękę.
- Nie bój się zasnąć.- odezwał się i, ku mojemu przerażeniu, podstawił pod ranę kieliszek.
- Pij sobie, ale nie z kieliszka!- zawołałam, znów próbując wyrwać rękę. Zbyt mocno kojarzyło mi się to z kobietą, którą kazał zabić Louisowi… kiedyś tam.
- Nie?- przekręcił głowę, patrząc na mnie zdziwiony- mimo zachowania aroganckiego wyrazu twarzy.
- Nie!
- Dobrze. Tak dla twojego uspokojenia, przypomnę ci, że nie mogę doprowadzić do twojej śmierci. A masz bardzo wytrzymałe serce. Nie obawiaj się więc zasnąć.
- Ja nie obawiam się tego…- nagle mój głos się załamał i po policzku popłynęła łza. Lestat usiadł, tamując krwawienie mocnym ściskiem ręki- … tylko następnego obudzenia.
Mężczyzna przechylił głowę, wlewając sobie do ust zawartość kieliszka.
- Przyzwyczaisz się.- odparł po chwili- Każde następne ugryzienie będzie mniej bolało.
- Myślisz, że uwierzę.
- Będzie mnie bolało, chyba, że będę zły.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego, przestraszona jego słowami. Gdy nasze oczy się spotkały, ogarnęło mnie coś na kształt paraliżu. Nie mogłam się poruszyć, patrząc na niego. Jego spojrzenie nie było gniewne, nawet straciło coś ze swojej arogancji. Było rozbawione.

Potem powoli podniósł moją rękę, odsłonił rany i z powrotem się przyssał. Syknęłam, trochę zirytowana jego ignorancją… a potem opadłam zmęczona i mimo woli zasnęłam. Nie umiałam przezwyciężyć zmęczenia, które mnie dopadło. Przeklinałam go w myślach, tracąc świadomość.

1 komentarz:

  1. Błagam pisz dalej!!! Kocham twojego bloga!!! Weny życzę!
    ~Anita

    OdpowiedzUsuń